2022-07-22 10:00
- Od razu rozpoczniemy z wysokiego „C”. Czy czujesz się ojcem sukcesu drużyny juniorek Legia Ladies?
- Nie, zdecydowanie nie. Uważam przede wszystkim, że to duży sukces dziewczyn. W pierwszym roku pracy nasze podopieczne mocno pracowały i uczyły się tego, jak rozwijać się piłkarsko. Mieliśmy sześć swoich zawodniczek, a kilka z nich przyszło z zewnątrz. Do drużyny dołączyły także dziewczyny, które nigdy wcześniej nie miały styczności z piłką. Ten sukces zaczął budować się dwa lata temu. Mieliśmy zróżnicowaną grupę treningową. Bardzo ciężko było od samego początku dobrać odpowiednie obciążenia i cele na każdą jednostkę. Musieliśmy odpowiednio organizować treningi, aby każda z dziewczyn czuła, że się rozwija. To nakręcało motywację naszych zawodniczek. Razem z trenerką Klaudią prowadziliśmy tę grupę dwa lata temu. Udało nam się, po pierwszych miesiącach badaniu grupy, poukładać to wszystko w całość. Na pierwsze mecze jeździliśmy po 12, 13 osób. Tak powstawała ta drużyna juniorek. Na koniec sezonu mieliśmy treningowo osiemnaście dziewczyn. Co było fajne – kilka dziewczyn zrównało się poziomem z resztą grupy treningowej. Chodzi przede wszystkim o zawodniczki, które w przeszłości nie miały styczności z piłką. Pierwszą rundę graliśmy bez nominalnej bramkarki. Pojawiły się dwa mecze, w których straciliśmy po 10 bramek. Wówczas każdy strzał w światło bramki kończył się niestety golem dla naszych rywalek. Zawodniczki z pola rotacyjnie broniły. Z jednej strony ktoś by powiedział: „kurde, porażka”. Ja jednak do tego podchodzę inaczej. Widziałem dużą motywację wśród zawodniczek. Zostawiałem decyzje im, a wiele zawodniczek – chociaż wcześniej nie grały jako bramkarki – zdecydowało się pomóc zespołowi i stanąć między słupkami.
- Wejdę w słowo. Dziewczyny nie bały się odpowiedzialności, chciały wziąć tę presję na siebie?
- Tak, i właśnie to było w tym wszystkim najlepsze. Jedna z dziewczyn powiedziała kiedyś: „trenerze, ja będę broniła w drugiej połowie”. Chociaż wcześniej nigdy nie grała na tej pozycji. Nawet w meczach przegranych fajne było to, że nasze dziewczyny nigdy nie spuszczały głowy. Mobilizacja była zawsze na najwyższym poziomie. Ja jako trener mogłem tylko podziwiać to, jak zawodniczki się rozwijają. Nigdy nie narzekałem na ten aspekt. Zawsze grały na 100% swoich możliwości. To też cechuje wiele dziewczyn trenujących piłkę. One po prostu chcą i zawsze dają z siebie wszystko. Czasami może brakować umiejętności piłkarskich, ale nigdy nie brakowało ambicji i motywacji. Dzięki temu łatwiej realizujemy nasze wspólne cele. Nam przede wszystkim chodzi o indywidualny rozwój naszych piłkarek. Bez względu na to jaki jest wynik – trening daje progres. Myślę o swoim rozwoju i uczę się piłki.
- Wspomniałeś o zróżnicowanych grupach treningowych. Jaka była różnica w dotarciu do zawodniczek z przeszłością piłkarską w stosunku do tych, które dopiero zaczynały uczyć się piłkarskiego rzemiosła?
- Najważniejsza była informacja zwrotna od nas, trenerów. Umiejętne pokazanie, jak mogę korzystać z treningów. Podczas gry treningowej, gdy widzę, że zawodniczka ma z czymś problem, to od razu podchodzę i wszystko tłumaczę. Z drugiej strony ważna była otwartość osób, które chciały się po prostu uczyć. Zawodniczki mogły nie rozumieć jakiegoś ćwiczenia, ale szybko same do nas podchodziły i o wszystko pytały. Konfiguracja treningu była trudna. Dziewczyny, które wcześniej trenowały, chciały czasem narzucić wyższe tempo. Staraliśmy się jednak pracować również nad relacją w drużynie. Zespół miał dobrze komunikować się nie tylko jeśli chodzi o aspekty piłkarskie, ale również te niezwiązane z futbolem. Ostatnio np. przydarzyła mi się świetna sytuacja. Dostałem wiadomość od jednej z juniorek, która akurat była na wakacjach z dwoma innymi zawodniczkami. Nasze juniorki pytały się, jak spędzam wakacje, czy wszystko w porządku. To naprawdę dużo dla nas, jako trenerów znaczy. Razem z Klaudią udało nam się skonsolidować dziewczyny jako drużynę, mimo zróżnicowanego poziomu piłkarskiego.
- Do głowy przychodzi mi jeden mecz z zeszłego sezonu. Spotkanie z Ząbkovią Ząbki zremisowany 2:2. Mecz z Ząbkovią był ostatni w rundzie wiosennej. Do tego czasu, właśnie w tej rundzie, wygraliśmy wszystkie starcia. Dziewczyny bardzo czekały na ten mecz. Chciały zaprezentować się na tle przeciwnika, który jest na podobnym poziomie piłkarskim. Przed meczem ja nie musiałem praktycznie nic mówić w szatni. Zawodniczki same ustaliły taktykę i sposób, w jaki chcą rozegrać ten mecz. Motywacja była ogromna. Niektóre z nich same ustawiały się na pozycjach. Jedna z dziewczyn powiedziała mi, że zagra na stoperze, bo właśnie tam czuje, że w tym meczu będzie najlepsza. To dla nas było niesamowite.
- Trener na takim etapie rozwoju młodych zawodniczek powinien odejść nieco na dalszy plan? Chodzi mi o rozwój taktyczny i szczegółową analizę meczową.
- Myślę, że zdecydowanie tak. Im starszy wiek, tym bardziej powinno zachęcać się dziewczyny do tego, aby same określały swój poziom rozwoju. Podam prosty przykład. Nasza Pani kapitan – Martyna. Ja ją celowo wybrałem jako kapitana. Ma świetną komunikację i bardzo dobrze rozumie się z drużyną. Gdy którejś dziewczynie coś nie wyjdzie, Martyna od razu wysyła komunikaty: „nie przejmuj się, graj dalej, nic się nie dzieje”. Ma bardzo duży wgląd w to, jak drużyna gra na boisku. Martyna podczas meczu nie lubiła ode mnie dostawać informacji zwrotnych. Ona jest bardzo świadoma tego, co robi źle i co może poprawić. W czasie jednego z meczów podszedłem do niej i powiedziałem jej: „musisz spróbować poprawić to, to i to”. Dostałem szybką odpowiedź: „trenerze, ja wiem. W drugiej połowie już nie popełnię tych błędów”. I faktycznie tak było. Martyna miała bardzo duży wgląd w to, co robi na boisku. Na poziomie juniorskim mało jest zawodniczek, które mają taką świadomość popełnionych błędów. Pokazujemy mocne strony, ale nie umiemy wyjść na zewnątrz z tym, co sprawia nam problem. Obserwowanie dziewczyn, które nabierają pewności i doświadczenia, było dla nas bardzo ważne.
- Rozwój drużyny to zasługa wszystkich odpowiedzialnych ludzi, ale czy zawodniczki od razu dały wam sygnał, że są gotowe na ciężką pracę?
- Niemal od razu dostaliśmy informację zwrotną. Dużo rozmawialiśmy z zawodniczkami. To było dla nas kluczowe. Do zespoły dołączały zawodniczki bardzo anonimowe. Teraz są one przymierzane do kadr reprezentacji Polski. Dobrym przykładem jest Rozalia. Po pół roku pracy otrzymała powołanie do kadry Mazowsza. Po kolejnym pół roku trenerzy postanowili dać jej szansę na trening kwalifikacyjny do kadry narodowej reprezentacji Polski. W tym roku mieliśmy taką zawodniczkę jak Weronikę. Dziewczyny wyjściowo mają duży potencjał, ale my mamy na nie pomysł. Wiemy, jak pomóc im się rozwijać i stawać się coraz lepszymi. Chcemy sięgać po najwyższe cele, ale przede wszystkim każda zawodniczka ma czuć indywidualny rozwój i radość z gry. To jest kluczowe.
- Mówisz, że do zespołu często trafiają dziewczyny, nieznane szerszej publiczności. Nie boicie się, że takie szybkie osiąganie sukcesów jak np. powołania do reprezentacji Polski, mogą zaszkodzić mentalności młodych zawodniczek?
- To jest bardzo prosta rzecz. Jeżeli dziewczyna jest u nas w klubie i czuje, że się rozwija, to nie ma z tym problemu. Ja czasami podczas treningów pozwalałem dziewczynom, żeby na mnie nakrzyczały podczas treningów. To było ciekawe doświadczenie. Pojawiała się taka sytuacja, że zawodniczka się z czymś nie zgadzała. Odpowiedziałem jej: „okej, rozegramy mecz. Jak będzie sytuacja boiskowa, która Ci to pokaże, to ja to wskażę”. Faktycznie tak się stało. Zawodniczka przybiegła do mnie ze łzami w oczach – co też świadczy o jej ambicji – i powiedziała mi: „trenerze, miał trener rację”. Jeżeli nasze zawodniczki mają zaufanie w procesie rozwojowym, to wówczas jesteśmy spokojni o ich przyszłość. Nie pchamy ich w manie wyników i osiągnięć. Jesteśmy w Legii, klubie, który zawsze musi wygrywać. W tej drużynie fajne jest jednak to, że sukces budujemy oddolnie, od podstaw.
- Najważniejszy jest rozwój, a nie sukces, ale awans do Centralnej Ligi Juniorek jest olbrzymim osiągnięciem. Najtrudniejszym momentem był półfinał rozgrywek, w którym przegrywaliście już przecież 0:3.
- Ten baraż był dla nas bardzo dziwny. Nie wiedzieliśmy, jak ugryźć ten mecz. Kilka dziewczyn odczuwało już trudy sezonu, a jeszcze inne miały egzaminy w szkole, które były ważne dla ich przyszłości. Zagraliśmy pierwszy mecz. Wydawało się, że przeważamy optycznie. Rywalki jednak kontrolowały mecz stojąc w niskiej obronie. Biliśmy głową w mur, a rywalki wyprowadziły kontry, które zakończyły się dwoma bramkami. Niektóre dziewczyny się rozpłakały. Powiedziałem wówczas naszym zawodniczkom, żeby nie zwieszały głów, że jeszcze nic nie jest stracone. Gdy jechaliśmy autokarem na rewanżowe spotkanie, to staraliśmy się dokładnie przeanalizować pierwsze spotkanie. Dużo rozmawialiśmy z dziewczynami. Chcieliśmy pokazać, w których aspektach nie zagrały tak, jak potrafią to robić. W rewanżu dziewczyny pokazały swoje umiejętności. Była dogrywka, a nasze zawodniczki przez 120 minut grały w pełnym pressingu. W przerwie meczu, w szatni, my jako trenerzy nawet nie musieliśmy nic mówić. Dziewczyny same wiedziały, co chcą zrobić. W pierwszej minucie straciliśmy bramkę po kontrze. Wydawało się, że wynik 0:3 w dwumeczu jest nie do odwrócenia. Cały zespół pokazał jednak charakter. Rywalki miały problem z wyjściem z własnej połowy. Determinacja, motywacja – to kluczowe cechy. Koniec końców udało się, wygraliśmy. Mieliśmy cel, aby zagrać w CLJ-ce i to się udało.
- Przeciwniczki nie stawiły się na mecz finałowy. To było duże zaskoczenie?
- PZPN wyznaczył terminy tych spotkań. Na wszystko złożyło się wiele czynników. Rywalki po prostu w tym dniu nie mogły stawić się na meczu.
- Sukces wobec tego chyba nie smakował tak samo.
- Wszyscy chcieliśmy awansować na boisku. Byliśmy bombardowani wiadomościami, kiedy gramy. Dziewczyny odwoływały swoje wyjazdy, przekładały egzaminy, aby tylko zagrać w tym spotkaniu. Niestety, nie udało się. Wielka szkoda, ale liczymy na to, że jeszcze uda nam się rozegrać mecz z Jedynką Aleksandrów Kujawski. Będziemy mieli jasność, czy awans był zasłużony [śmiech].
- Nie każdy kibic może jednak mieć taką wiedzę o Centralnej Lidze Juniorów. Co dla nas oznacza tak naprawdę ten awans?
- CLJ U17 to najwyższy poziom rozgrywkowy dla dziewczyn z rocznika 2006-2008 w Polsce (link do harmonogramu rozgrywek w sezonie 2022/23: https://legiasoccerschools.pl/aktualnosci/juniorki-zwiedza-cala-polske-terminarz-clj-u17-2952). Dla nas to przede wszystkim szansa na weryfikację na poziomie centralnym. Mamy trochę dylematów przed nowym sezonem. Wiele dziewczyn gra bowiem w pierwszym zespole. Dlatego na przykład Aleksandra rozegrała jako stoper praktycznie większość spotkań, a teraz wraca na poziom juniorski. Co dla takiej zawodniczki jest lepsze? Myślę, że najważniejsza jest nasza praca trenerska. Zawodniczka musi się rozwijać i czuć, że pracuje nad swoimi deficytami.
- Nie boicie się o mentalność drużyny?
- Na pewno będziemy czujni. Jeżeli zauważymy, że zawodniczka rozwojowo nie idzie do przodu, to wówczas będziemy interweniować.
- Zespół seniorski będzie priorytetem?
- Tak. Pierwsza drużyna będzie dla nas najważniejsza. Będziemy starali się umiejętnie wprowadzać dziewczyny, aby żadna z drużyn na tym nie ucierpiała.
- Jakbyś miał wskazać jedną cechę drużyny, która twoim zdaniem była najważniejsza do osiągnięcia sukcesu?
- Trudne pytanie [śmiech]. Muszę się zastanowić, na koniec rozmowy chętnie Ci na to odpowiem.
- Byłeś asystentem w pierwszej drużynie. Sam chciałeś spróbować swoich sił jako pierwszy trener? Czy doświadczenie z pracy z seniorkami w dużym stopniu pomogło Ci później w pracy z juniorkami Legia Ladies?
- Kilka lat temu powiedziałem, że jeżeli będzie szansa objąć zespół juniorek, to ja chętnie bym spróbował. Po roku pracy z trenerem Darkiem z seniorek, z juniorek zawiązała się drużyna seniorska. To duży sukces klubu, że w pierwszym zespole jest tak wiele juniorek. Doświadczenie z pracy z trenerem Darkiem dało mi bardzo dużo wiedzy. Praca z dziewczynami jest zupełnie inna niż z mężczyznami.
- Łatwiejsza, czy trudniejsza?
- Powiedziałbym, że inna. Na początku swojej drogi byłem bardziej zasadniczy. Wkrótce jednak dostawałem pytania: „trenerze, a dlaczego tak, a dlaczego robimy to”. Spotykałem się z reakcją, wrażliwą reakcją. Nauczyłem się miękkiej komunikacji i wrażliwości na potrzeby ludzi. Praca z dziewczynami wszystkiego tego mnie nauczyła. U mnie był to proces. Kilka lat pracowałem w szpitalu bródnowskim na ciężkiej neurologii, z pacjentami, którzy często otarli się o swoją śmierć. Naszym zadaniem jako rehabilitantów jest tych ludzi usprawnić na tyle, aby mogli wrócić do codziennego życia. Praca w takim sektorze uczy wrażliwości na wszystko, co nas otacza. Na pewne rzeczy patrzy się z większym dystansem. To bardzo pomaga mi w byciu trenerem, a z kolei bycie trenerem pomaga mi w byciu rehabilitantem. Wszystko ładnie się zazębia.
- Ja jestem perfekcjonistą. Jeżeli robię coś w domu, to każdy detal musi u mnie grać. Dziewczyny uczyły mnie zdrowego perfekcjonizmu w byciu trenerem. Dowiedziałem się, na co mam realny wpływ, a na co nie mam. Na początku jedynie wymagałem, a później szukaliśmy rozwiązania. To było najważniejsze.
- A co robiłeś, jeżeli nie miałeś na coś wpływu?
- Zawsze daje informacje zwrotne zawodniczkom. Bardzo dużo staramy się pracować na szczegółach, może czasami nawet za dużo. Wtedy widzimy, że rośnie jakość całego zespołu. Jeżeli widzę wiele informacji zwrotnych, to znak, że muszę wymyślić inne ćwiczenia treningowe. Jest też drugi aspekt – zawodnik, czy zawodniczka może po prostu nie przeskoczyć pewnego pułapu umiejętności. Rodzi się pytanie, czy wówczas możemy wymagać? Wskazówki i trening są ważne, ale trzeba wiedzieć, jak skorzystać i wykorzystać cały potencjał zawodnika. Świadomość, to słowo klucz, którego bym tutaj użył. Ważna jest również praca. Zawsze brakowało nam czasu, żeby zrobić jeszcze więcej i więcej. Dziewczyny doskonale to rozumiały. Nasza ambicja nie pozwalała nam się zatrzymywać.
- Jako trener chcę mieć wpływ na wynik. Jest on jednak pochodną merytoryki – co umiem, a czego nie umiem. Czyli wracamy do podstaw – do treningu. Co mogę zrobić, żeby w następnym meczu być lepszym. Trening nie jest dla meczu. Trening jest dla tego, co umiem, czego nie umiem i co mogę poprawić.
- Dziewczyny w tak młodym wieku to rozumieją?
- Tak, zdecydowanie. Nie mamy z tym żadnego problemu. Dużo o tym rozmawiamy. Mecz jest weryfikacją tego co umiem. Najważniejsze jest zagranie ma maksimum swoich umiejętności. I tyle. Nie może być momentu, w którym się zatrzymasz. Jak mamy zagrać dobrze nie ucząc się tego? Taką filozofię przekładam teraz, gdy jestem trenerem. Jak mam nauczyć czegoś dziewczyn, czego sam nie umiem. W Legii możemy korzystać z wiedzy, którą ma Akademia. Bardzo często przyjeżdżam przed treningami i oglądam. Staram się dużo rozmawiać z koordynatorami, trenerami, aby po prostu chłonąć informacje. Legia to wszystko nam umożliwia. Wśród kobiecych klubów na Mazowszu mamy najlepsze warunki rozwoju właśnie pod tym kątem. Dużą pomoc mamy również od naszej organizacji,Legia Soccer Schools. Czujemy wsparcie i dzięki temu cały czas idziemy do przodu. Standardy dla naszych dziewczyn są co roku poprawiane.
- Pojawiały się dziewczyny, które przychodziły do drużyny ze względu na miłość do Legii?
- Tak, pojawiały się takie dziewczyny. Dużo zawodniczek dołączyło do naszej drużyny, bo jednak to Legia. Szybko jednak tej Legii się nauczyły. Cała drużyna zaczęła mocno utożsamiać się z Klubem. Chodzimy regularnie na mecze seniorów, jeżeli tylko jest to możliwe. Staramy się budować środowisko legijne. W zeszłym roku drużyna seniorska została zaproszona na trening pierwszej drużyny. Młodsze dziewczyny mogły zrobić sobie zdjęcie, czy wziąć autograf piłkarzy. Dzięki temu mają świadomość, że trenują w tym samym klubie, co najlepsi piłkarze w kraju. To naprawdę świetna sprawa. Każda młoda zawodniczka czuje, że jest częścią Legii.
- Widać, że jesteś mocno związany z drużyną. Takie codzienne, małe kroki każdej z zawodniczek są dla Ciebie najcenniejsze?
- Zdecydowanie tak. Przede wszystkim liczy się rozwój. Gdy widzę, że moje zawodniczki dzięki ambitnej pracy i motywacji robią kolejne kroki do przodu. Jesteśmy w Legii, presja jest duża, ale my sobie z tym radzimy. Każda porażka jest dla nas nauką. Z każdego spotkania wyciągasz lekcję. Lekcje, które potem przekuwasz na poprawę swoich mankamentów. Praca w takim otoczeniu to prawdziwy skarb.
- Jakie są twoje osobiste cele, ale także cele drużynowe?
- Mnie cały czas będzie chodziło o rozwój dziewczyn, to jest kluczowe. Będziemy rozwijać drużynę i szkolić każdą nową zawodniczkę. Z tego miejsca zachęcamy wszystkie dziewczyny, które chciałyby się sprawdzić się na boisku, aby wzięły udział w naborach do Naszej sekcji (https://ladies.legiasoccerschools.pl/).
Najważniejszy cel drużynowy to przede wszystkim dobre wyniki w CLJ-ce. Wtedy kolejne roczniki będą na tym korzystać. Będziemy również chcieli wejść na wyższy poziom treningowy. Chcemy w wyrównany sposób rywalizować ze wszystkimi. Najważniejsze jest to, aby dalej iść do przodu. W kolejnych latach chcę, aby dziewczyny dalej grały w piłkę. Nawet jeżeli zawodniczki nie zdecydują się na pozostanie przy futbolu, a staną się trenerkami, fizjoterapeutkami, to będzie dla mnie wielki sukces. Chcę dołożyć cegiełkę do rozwoju każdej juniorki. Mam znajomego, który teraz jest trenerem i zawsze słyszałem od niego: „jeżeli ktoś ma być piłkarzem, to będzie”. To, jaki sukces osiągamy, zależy od nasze determinacji. Nie da się zrobić wszystkiego na trzech treningach. Często potrzeba miesięcy, lat wyrzeczeń i poświęceń. Na razie chciałbym jednak, żeby dziewczyny miały po prostu wielką radość z gry w piłkę. Jeżeli za kilka lat któraś z zawodniczek podejdzie do mnie i powie, że rezygnuje z piłki, to wcale nie jest porażka. Świadomość faktu, że w jakiejś dziedzinie nie sięgniesz po zamierzone szczyty, też jest zwycięstwem. W życiu ważne są bowiem wszystkie sukcesy, nawet te najmniejsze.
- Wróćmy na koniec do…
- Teraz ja przerwę. Ta najważniejsza cecha to determinacja. Uwielbiam oglądać tę determinację w naszej drużynie. Nawet gdy jedna dziewczyna ma kryzys, to cała drużyna ją ciągnie do góry. Jako trener mam swoje pięć cech, które musi mieć drużyna: determinacja, koncentracja na celu, walka, współpraca i spokój. Niektórzy to mają, z niektórymi trzeba rozmawiać dłużej. W naszej drużynie jednak to wszystko jest, a to pozwala nam sięgać po najwyższe cele.
Spotkanie zawodników z Łomianek z piłkarzami Legii!
Liczba zawodników: 4 310
Liczba lokalizacji: 102
Liczba drużyn: 322